P.Leszek Szymowski był uprzejmy zarzucić mi, że nie wdałem się w polemikę z p.prof.Biniendą. Otóż z wariatami nie ma sensu wdawać się w polemiki.

Przypuśćmy, że ktoś przedstawi następującą hipotezę:

W gronie bezpieczniaków spod znaku PiSu (każda licząca się partia swoich bezpieczniaków ma – w przeciwnym razie prasa nie pisze o niej, że jest się liczącą) zapanowała panika gdy notowania śp.LK w sondażach przedwyborczych spadły poniżej 18%. Trzeba było coś zrobić.

I jeden człowiek zdecydował się to zrobić. I poinformował o tym Antoniego Macierewicza.

Okazją był lot LK do Smoleńska. Bezpieczniak ten zamontował w skrzydle samolotu 100 gram semtexu – i zapalnik, który aktywuje się, gdy samolot wejdzie powyżej 100 m – i wybucha, gdy samolot zejdzie potem poniżej 100 metrów. Prosta operacja.

I dalej poszło: zapalnik zadziałał, „Tupolew” się rozwalił, notowania Jarosława Kaczyńskiego ponad dwukrotnie przeskoczyły notowania Jego Brata. A Antoni Macierewicz z nieprawdopodobną energią przekonywał wszystkich, że to zrobili „Ruskie” - raz, by wygrać wybory, dwa: by odwrócić uwagę od tego terrorysty ze swojego obozu.

To drugie się udało. Niestety: nie wystarczyło, by wygrać wybory.

Jest to hipoteza, którą należałoby brać pod uwagę w pierwszej kolejności. Bo przecież obowiązuje zasada „is fecit cui prodest”. A jedynym, który skorzystał na Katastrofie, jest obóz polityczny PiSu.

Więc domagam się teraz, by Jarosław Kaczyński wdał się w polemikę z tą hipotezą.

Śmieszne?

Może. Jednak ta hipoteza jest z 10.000 razy bardziej prawdopodobna od hipotezy p.prof.Biniendy. Po pierwsze: zamach niesłychanie prosty w wykonaniu. Po drugie: jest prosty, oczywisty motyw.

Skoro jednak nikt z nią nie polemizuje, to ja tym bardziej nie będę polemizował z p.Biniendą (który, nawiasem pisząc, uciekł do USA unikając wszelkich dyskusyj!)

A już na pewno nie będę polemizował z tezą p.Leszka Szymowskiego, że zajmuję się utrwalaniem socjalizmu!